Takie to mam życie urozmaicone, że każda moja wizyta w szpitalu czy u lekarza kończy się chęcią poznania mego wnętrza przez zafrapowanego mną specjalistę :D.
Mam dzięki temu sporą kolekcję zdjęć w domku... oto moje jedno ulubione :
No i trzy dni temu też miałam okazję znowu odwiedzić izbę przyjęć. Okazja natrafiła się wtedy gdy to pewna podenerwowana, "świeżo upieczona" matka, zła że zakłóca się jej i jej nowo przybyłej na świat latorośli spokój, zasadziła mi siermiężnego kopa prosto w dupę :)
-lekarz ujął to ładniej pisząc w wywiadzie "Kopnięta przez konia doznała urazu dolnej kości krzyżowej i pośladka prawego"-
i wręczając mi na koniec takie oto zdjęcie do mej kolekcji.
i wręczając mi na koniec takie oto zdjęcie do mej kolekcji.
Nic nie złamane, ale cholera bolało masakrycznie tak, że wszystkie gwiazdozbiory mi się w głowie objawiły, nie wiedziałam, że dupa to takie wrażliwe miejsce jest. No i teraz leże i leże i leże i czasem troszkę wstaje ale głównie to leże... A na moją szanowną to pewnie jeszcze dłuuuugo nie siądę.
No to koniec uzewnętrzniania się pozdrowionka dla wszystkich od kopniętej.
1 komentarz:
ale Ty ładniej ujęłaś pierwszą część zajścia :) więc życzę szybkiego dojścia szanownej do stanu używalności !
Prześlij komentarz