piątek, 23 grudnia 2011

Mery, mery...

Kika z tworów powstałych na wieczornym spotkaniu samych babek, choć pod koniec chwilowo pojawił się pewien chłop, ale oczywiście jak to chłop, nie zajmował się natchnionym tworzeniem świątecznych ozdób domowych.


Do wszystkiego tego zainspirowała nas Pani Marysia.
Radosnych, zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.

Życzą Wszystkim
Anna z Tadeuszem

piątek, 2 września 2011

międzygórze




środa, 31 sierpnia 2011

Domina

Z cyklu: Poskramianie mężczyzny.

Kocham cię :*

sobota, 20 sierpnia 2011

Głupiec

Gdzieś obok mnie dzieje się życie, którego nie wybrałam...
Światło nie ma światła,
Deszcz nie ma deszczu,
Zapach nie ma zapachu,
Wiatr nie ma wiatru.

niedziela, 31 lipca 2011

U qń-uff

Zamknięte w kwadracie.







Zaklęte w kwadracie.

sobota, 16 lipca 2011

Obrona mgr

Before...






After...


zdjęcia ze zdjęciem :)

8 lipca 2011

wtorek, 24 maja 2011

Kraków 19-23 maj

Kraków 19-23 maj...

po pierwsze 4 Festiwal Muzyki Filmowej rząd 11 miejsce 26 i 27... co oznacza mniej więcej miejsca pod sama sceną...^^

po drugie Miesiąc fotografii

po trzecie juwenalia

po czwarte spotkania autorskie

po piąte noc muzeów

po szóste marsz równości w dzień nieudanego "sądu ostatecznego"


Zdjęć z koncertów niestety nie ma bo banda oszołomów nie pozwoliła nam robić zdjęć... ale wszystko można znaleźć na tej stronie

Reszta życia w Krakowie jest ciężka do opisania pokrótce przez 4 dni jedliśmy pierogi... słuchaliśmy muzyki byliśmy... przestępcami oszukującymi automaty biletowe... piliśmy piwo... odparzaliśmy stopy... gubiliśmy się... szukając galerii... byliśmy zagadka dla portierek z noclegowni pod elektrociepłownią... staliśmy w długich kolejkach... kłóciliśmy się... i godziliśmy... ominęliśmy płatny odcinek autostrady... wróciliśmy do domu... i zjedliśmy na obiad pierogi^^





















koniec

czwartek, 12 maja 2011

BG 04 chink










Naked white european wanted to be friends with Chink

wtorek, 10 maja 2011

GB 03 MAXday

miało być tak pięknie... wszystko się ku temu skłaniało...
ale coś nagle w powietrzu pękło... nagle coś się stało... i cały mój świat poszedł w cholerę się jebać...

 baby wróciły z zakupów... i szczebiotały jedna przez drugą przerzucając miedzy sobą zdobyte pogłowie... wybuchając co chwilę śmiechem i wrzaskiem... przypominającym drapanie paznokciami po tablicy na przemian z piskiem styropianu na szybie...

myślałem że to już koniec... ale punkt kulminacyjny MAXday przeżyłem w momencie jak prowadziłem marudne zmęczone po zakupach baby do miejsca docelowego...




ale za to była tęcza....