wtorek, 24 maja 2011

Kraków 19-23 maj

Kraków 19-23 maj...

po pierwsze 4 Festiwal Muzyki Filmowej rząd 11 miejsce 26 i 27... co oznacza mniej więcej miejsca pod sama sceną...^^

po drugie Miesiąc fotografii

po trzecie juwenalia

po czwarte spotkania autorskie

po piąte noc muzeów

po szóste marsz równości w dzień nieudanego "sądu ostatecznego"


Zdjęć z koncertów niestety nie ma bo banda oszołomów nie pozwoliła nam robić zdjęć... ale wszystko można znaleźć na tej stronie

Reszta życia w Krakowie jest ciężka do opisania pokrótce przez 4 dni jedliśmy pierogi... słuchaliśmy muzyki byliśmy... przestępcami oszukującymi automaty biletowe... piliśmy piwo... odparzaliśmy stopy... gubiliśmy się... szukając galerii... byliśmy zagadka dla portierek z noclegowni pod elektrociepłownią... staliśmy w długich kolejkach... kłóciliśmy się... i godziliśmy... ominęliśmy płatny odcinek autostrady... wróciliśmy do domu... i zjedliśmy na obiad pierogi^^





















koniec

czwartek, 12 maja 2011

BG 04 chink










Naked white european wanted to be friends with Chink

wtorek, 10 maja 2011

GB 03 MAXday

miało być tak pięknie... wszystko się ku temu skłaniało...
ale coś nagle w powietrzu pękło... nagle coś się stało... i cały mój świat poszedł w cholerę się jebać...

 baby wróciły z zakupów... i szczebiotały jedna przez drugą przerzucając miedzy sobą zdobyte pogłowie... wybuchając co chwilę śmiechem i wrzaskiem... przypominającym drapanie paznokciami po tablicy na przemian z piskiem styropianu na szybie...

myślałem że to już koniec... ale punkt kulminacyjny MAXday przeżyłem w momencie jak prowadziłem marudne zmęczone po zakupach baby do miejsca docelowego...




ale za to była tęcza....

sobota, 7 maja 2011

GB 02 London

... Jestem tak wykończony że nie wiem od czego zacząć... Jednak pisanie odstawie na inny termin...

Powiem tylkp tyle... Nie spodziewałem się że anglicy na każdym rogu będą stawiać Piłsudzkiego na Kasztance...;)

czwartek, 5 maja 2011

GB 01

FUCK...
były to pierwsze słowa jakie wypowiedziałem po wejściu do TOWER... a potem... długo by pisać... 

Z rana o pogańskiej godzinie 8:00 śniadanie i wyruszenie na nauki...  
uwielbiam momenty w życiu kiedy w kwestii jedzenia nie sprawdza się tzw sprawdzone jedzenie... uwielbiam patrzeć na miny wszystkich którzy jedzą swoje "sprawdzone specjały" z miną rozczarowanego dziecka które zamiast lizaka dostało parówkę na patyku...><... mówiąc w skrócie ja się najadłem...



i przy okazji znalazłem powód dla którego rozważam pozostanie na wyspie... oczywiście jest to mięso... a dokładniej mówiąc w/w stek z sosem miętowym... który sprawił że zaraz pęknę...


podsumowując dzisiejszy dzień to wielkie OMNOMNOMNOMNOM......>< pęknę