poniedziałek, 23 czerwca 2008

Szczecin - Grzybowo - Głogów

w tym odcinku występują: Maciek Natalia Ania Tadek


I znów kolejny szybki wypad gdzieś w Polskę... tym razem znów wyruszyliśmy w stronę morza...

ale zanim dotarliśmy nad wielka wodę spędziliśmy dzień w Szczecinie... sprawą priorytetową było odebranie Prac po konkursie OTWORKI w ramach Festiwalu Inspiracje w Szczecinie... i już na miejscu okazało się że niestety nie wszystkie prace wrócą z nami od razu... organizator nie przygotowała wszystkich prac do wywozu... niestety tylko jedną... na pytanie gdzie reszta dostałem odpowiedź że nie mają czasu na razie bo maja straszny młyn... ale w sumie to była jedyna nie przyjemna sytuacja podczas całego pobytu w Szczecinie... po tej wizycie zebraliśmy dupska w troki i ruszyliśmy szukać szczęścia w Schroniska CUMA... osobiście polecam... za niewielkie pieniądze można mieć 2 osobowy pokój z łazienką... i pełen komfort pobytu na kilku godzinnych wczasach... po zakwaterowaniu wyruszyliśmy coś zjeść... trafiliśmy do chińskiej restauracji... to co zamówiliśmy z Anią było smaczne... i dobrze podane... niestety kilka mankamentów się w tej restauracji znalazło... w szczególności soki które zamówił Gonzo i Natalka nie były warte swojej ceny... i poszliśmy w miasto resztę dnia spędziliśmy spacerując po mieście i siedząc na przystani z piwkiem zawiniętym w papierowe TUTKI (wynalazek jeszcze z czasów PWSZ)... potem intensywna noc... podczas której chyba tylko ja się wyspałem... i dalej jazda po powiększalnik (po 2 latach w końcu mam własny) i razem z powiększalnikiem wyruszyliśmy do Grzybowa... żeby chociaż kilka godzin spędzić nad morzem...

Natalia na szlaku poszukiwań czegoś bardzo głęboko schowanego


jak na moje warunki woda była ciepła ale mogła by być cieplejsza... no i jak zwykle w takich momentach bywa oprócz zabawy trzeba było zrobić coś na zaliczenie na studia... zrobiło się kilka zdjęć i spakowaliśmy tyłki, ruszyliśmy do Głogowa...

w pewnym momencie droga się urwała... a w poprzek drogi płynęła rzeka... jak w horrorze...


ciąg dalszy zdjęć i opowieści w następnym odcinku

poniedziałek, 16 czerwca 2008

głogów - kalisz - głogów... dalej szczecin... głogów...

Takiego upływu czasu jak ostatnio już dawno nie odczuwałem... wszystko co się dookoła dzieje dzieje sie zbyt szybko i zbyt intensywnie... taki nasz mały armagedon, który nie wybucha raz i jest po wszystkim. Za każdym razem wybucha raz w większą raz z mniejsza siłą niszcząc wszystko to co napotka na swojej drodze...
Biorąc po uwagę czas w jakim to sie wszystko dzieje... to wychodzi na to że... niedługo wstanie słońce...

Ostatni weekend był masakrycznie przegięty... w nocy z piątku na sobotę ja spałem 3 godziny a Ania może godzinę... pobudka o 4:00 i po porannych przygotowaniach o 5:00 odjazd na Kalisz... droga w miarę spokojna... ale niestety mnóstwo ciężarówek na drogach... jak rzadko się to zdarzało o tej godzinie... w Starym Kobylinie zamiana kierowy (teraz moja kolej na jazdę). Jazda dalej gdzieś w jakimś mieście (nie pamiętam gdzie to było dokładnie) postanowiłem wyprzedzić pewnego skurczybyka jadącego o tak wczesnej godzinie bardzo wolno jak na warunki miastowe, wyprzedziłem go na przejściu dla pieszych przy linii ciągłej i skrzyżowaniu... no i właśnie skrzyżowanie... na skrzyżowaniu stała policja i pewien pan w żółtej kamizelce pomachał do mnie lizakiem... (to był mój pierwszy raz, z takim panem) pan policjant podszedł do mnie i poprosił o dokumenty wysiadłem z samochodu i poszliśmy porozmawiać przy radiowozie... rozmawialiśmy chwile o zaistniałej sytuacji... dowiedziałem się że za takie coś na wejściu jest 250 zł i 5 punktów karnych... i cóż było robić poprosiłem o łagodny wymiar kary... chwile porozmawialiśmy ożyciu o tym gdzie jedziemy... i dlaczego sie nam spieszy... w końcu policjant oddał mi dokumenty i powiedział "miłego dnia" nie wypisując żadnych kwitów... na szczęście dla mnie było to tylko pouczenie... I dalej jazda do Kalisza... na miejscu d rana zajęcie z panią dziekan... na szczęście nie były tak męczące jak sie spodziewaliśmy... później mniej więcej od 11 do 18:30 czytaliśmy referaty... ja byłem jako pierwszy... i rozbawiłem doktora do łez... swoim tragicznym referowaniem... ale tak to jest jak od niewyspania kleją się oczy i wyrazy zlewają się ze sobą... po zreferowaniu wszystkich referatów... wróciliśmy do Głogowa (wyjazd z Kalisza o 19:30)... trasa przebiegła na podobnej zasadzie co w poprzednia stronę (znów zamiana w Kobylinie) i jazda na Głogów... w Głogowie byliśmy o 22 z kawałkiem... o 23:30 byliśmy już zwarci i gotowi do dalszych atrakcji... i poszliśmy na Wesele AGNIESZKI I DANIELA posiedzieliśmy i pobawiliśmy się tam do 4 rano i wróciliśmy do domu... jak się położyliśmy spać to nie można było nas dobudzić do 15:00 w końcu wstaliśmy (a raczej zwlekliśmy się z łóżka i w dalsze tango). Dzień jak zwykle od kawy trzeba zacząć... zjedliśmy obiad... pojechaliśmy dosłownie na 20 minut do Grochowic... jak wróciliśmy do domu dziewczyny postanowiły zrobić grilla... to jazda do Carrefoura i z powrotem rozpalać ogień... do grillowanych potraw zaserwowaliśmy sobie ciekawy film pt "DOGMA" ipo filmie poszliśmy spać...


ehhh
teraz w czwartek i w piątek trzeba nam będzie się wyrwać z miasta Głogowa do miasta Szczecina... odebrać prace po konkursie... przeleżały już swoje i czas najwyższy je stamtąd zabrać...

może w końcu coś uda nam się zrobić...

środa, 11 czerwca 2008

jadowite kurwy...:/

Od dwóch dni jestem atakowany przez szczeżujowate mordy z widliszkiem na wierzchu latające na wysokich obrotach... kurwiszony żądne krwi... nic tylko krew i krew... jakby nie był to do tej pory pierwszy raz spotkałem sie z tak jadowitymi i zacięcie atakującymi przedstawicielami tej rasy... nawet wiodące produkty odstraszające to gówno nie pomagały... ehhh


Nie wiem może przez ten incydent napisze protest song albo znów jakąś petycje do matki natury wystosuje...


ehhh

czwartek, 5 czerwca 2008

dzisiaj...

Dzisiaj... przeglądając blogi... ucieszyła mnie wiadomość że Piotr S. (inomy) został "ojcem" swoich pierwszych jeszcze pachnących chemią odbitek fotograficznych...

Ehhh tęskni mi sie za siedzeniem w oparach chemii... i światłem czerwonej żarówki... może jeszcze kiedyś tam powrócę żeby pobawić się w stworzyciela... mistrza chwili... pana obrazu...


Przez to wszystko natchnęło mnie to do poszukiwań fotografów konceptualnych... takich którzy mają coś więcej do powiedzenia niż "czarne jest czarne - a białe jest białe"... chciałem odnaleźć fotografa który będzie uwodził... i opowie mi historie podszytą czarnym humorem...

Pierwszy z nich - ERWIN OLAF

działający na płaszczyźnie reklamy i mody steruje obrazem na swój własny sposób kreując go na wzór czystego i sterylnego świata przybrudzonego ekskrementami konsumpcyjnej papki.

Drugi - MALEONN

jak na chińczyka przystało opowiada niezłe bajki...

więcej znajdziecie na ich stronach...

niedziela, 1 czerwca 2008

"Berlinki"

hmm jak w skrócie skomentować to co sie działo w Berlinkach... już mam... "Flash" tak i tyle wystarczy...
z tego wypady też jest mnóstwo materiału więc wrócimy do niego przy najbliższych okazjach... a jak na razie zdjęcia... zdjęcia i zdjęcia


Ania zachorowała w trasie... i wyrosły jej plastikowe usta
inne zdęjcie grupowe
zdjęcie grupowe
na przystanku... okazało sie że jedzie z nami skryty porówkożerca
już na miejscy przed Muzeum Żydowskim - pierwszy tego dnia referatbudynek Muzeum Żydowskiego

i najbardziej baniowe coś na świecie
a tu wnętrza muzeum... piękne...




i kolejne muzeum Burgerbanhof i słuchamy kolejnego referatu
nadal słuchamy referatu
i tu tez słuchamy
a to już w środku
i to też
i to
a to były wystawy które widzieliśmy... albo przebiegliśmy przez nieboski wynalazek... szkoda że jeszcze nie dostępny w Polsce
no i tu na koniec zjedliśmy przepyszną rybkę oraz sałatkę oraz lody :D :D

cdn