Od dwóch dni jestem atakowany przez szczeżujowate mordy z widliszkiem na wierzchu latające na wysokich obrotach... kurwiszony żądne krwi... nic tylko krew i krew... jakby nie był to do tej pory pierwszy raz spotkałem sie z tak jadowitymi i zacięcie atakującymi przedstawicielami tej rasy... nawet wiodące produkty odstraszające to gówno nie pomagały... ehhh
Nie wiem może przez ten incydent napisze protest song albo znów jakąś petycje do matki natury wystosuje...
ehhh
2 komentarze:
ho ho misio :)
heh, Tadziu, ale bo to z własnej hodowli, to się czują jak w domu :P
Prześlij komentarz